Morderca bez twarzy – Henning Mankell
Kolejna z dobrych książek, za przyzwoite pieniądze.
Muszę przyznać, że wszystko co do tej pory przeczytałem z serii „kryminał na lato” Polityki za 15 złotych sztuka, było warte tych pieniędzy.
Morderca bez twarzy – to jak się okazuje pierwszy z serii kryminałów, którego bohaterem jest komisarz Kurt Wallander. Dla mnie było to jednak już trzecie spotkanie z tym najbardziej znanym bohaterem Henning’a Mankell’a. Poszczególne tomy nie są mocno powiązane ze sobą, więc nie czytanie ich w kolejności w jakiej zostały napisane nie stwarza problemów.
Już w swojej pierwszej powieści o Wallanderze, Henning Mankell stara się pokazać rysy na powierzchni na pozór idealnego szwedzkiego społeczeństwa. Tym razem autor konfrontuje czytelnika z problem imigracji.
Ktoś dopuszcza się brutalnej napaści na starsze małżeństwo żyjące w starym gospodarstwie na odludzi. Gdy na miejsce dociera policja to mąż już nie żyje, a żona jest w stanie ciężkim. Zanim umrze w szpitalu da radę wykrztusić z siebie „zagraniczny”. Co „przesłuchujący” ją policjant odbiera jako informację o tym, że za rzeź odpowiedzialni są cudzoziemcy. Prawdziwe problemy zaczynają się w momencie gdy wiadomość ta przenika do prasy, co mocno utrudnia prowadzenie śledztwa.
Jak można się spodziewać cała książka jest o tymże śledztwie. Dla urozmaicenia Henning Mankell poza przedstawianiem nam Kurta Wallandera komisarza policji przedstawia nam Kurta Wallandera ojca, syna, męża – człowieka z bolączkami życia codziennego, który dodatkowo ma bardzo wyczerpującą pracę.
Polecam wszystkim, którzy lubią policyjne zagadki.