O krok / Henning Mankell
„O krok” Henninga Mankella dostałem pod choinkę, a przeczytałem dopiero dwa dni temu. Powodem było to, że jest to książka o przygodach detektywa Kurta Wallandera, a z jedną taką miałem już wcześniej do czynienia. Był to „Mężczyzna, który się uśmiechał”.
To co zapamiętałem z tej pierwszej książki Mankella jaka wpadła w moje ręce to to, że Kurt Wallander, poza byciem detektywem, jest zwykłym człowiekiem mającym problemy miłosne, finansowe i alkoholowe. I wszystko to jest ok. Wiadomo zawód ciężki to muszą też pojawić się problemy. Wszystkie te przeciwności losu nie przeszkadzają jednak Kurtowi być dobrym detektywem, który potrafi świetnie połączyć ze sobą fakty i wyśledzić przestępcę. Nadal wszystko jest ok. Jednak ten „ludzki”, bliski nam detektyw jest jednocześnie jak Arnold Schwarzenegger w Commando – kule się go nie imają. I właśnie to mnie zraziło do Kurta Wallandera po lekturze „Mężczyzny, który się uśmiechał”
I tak, „o krok” leżała na półce, aż do czasu gdy… No właśnie tu będzie śmiesznie. Do czasu gdy odwiedziłem świetlicę krytyki politycznej w Gdańsku gdzie to odbywało się spotkanie o ideologii w szwedzkim kryminale. Podczas spotkania był wyświetlany pierwszy odcinek serialu BBC o przygodach komisarza Wallandera – „Fałszywy trop”, a później miała miejsce dyskusja o ideologi w kryminałach gdzie mowa była między innymi o twórczości Henninga Mankella oraz Millenium Stiega Larssona.
Tak więc gdy skończyłem czytać Zdrowiej! i spojrzałem na półkę co tam by przeczytać stwierdziłem, że zobaczę czy moje wyobrażenie o komisarzu Wallanderze nie było błędne oraz jak to jest z tą ideologia w kryminale.
No i jak wrażenia?
Pisząc w zeszłym tygodniu o Speed Intuition Management Björna Lundén napomknąłem że trudno było mi oderwać się od „o krok”. I rzeczywiście, książka należy do tych, które się połyka. Akcja jest wartka, bohaterowie nieszablonowi i fabuła niecodzienna – w noc świętojańską trójka młodych ludzi zostaje zamordowana w rezerwacie przyrody gdzie urządzili sobie kameralny bal przebierańców. Chwilę po tym ginie współpracownik Wallandera, który okazuje się miał sekrety, których nikt w komendzie nie znał. „Grupa pościgowa” pracuje na granicy wytrzymałości fizycznej, starając się spać jak najkrócej bo przecież morderca może znów uderzyć. Cały czas coś się dzieje. Kolejne tropy posuwają śledztwo do przodu. Jednak pod sam koniec jest trochę gorzej, ale nadal dobrze. Moim zdaniem autor przesadził i komisarz Wallander ma trochę za dużo szczęścia. Nie przeszkadza to jednak mocno w czytaniu. Jednak mnie ta odrobina braku realizmu drażni.
Po spojrzeniu na ceneo i dowiedzeniu się, że książka jest osiągalna już za 8 złotych mogę ją szczerze polecić. Za te pieniądze trudno znaleźć coś lepszego.
W moim mniemaniu „o krok” jest dużo lepsza od „Mężczyzny, który się uśmiechał”, a czytając ją, mając w pamięci tezę ze świetlicy krytyki politycznej, że Mankell przemyca w swoich opowiadaniach dużą dawkę krytyki ideologi, super się bawiłem odnajdując kolejne takie krytyczne spojrzenia na szwecję, które zupełnie umknęły mi w „Mężczyźnie, który się uśmiechał”. Jeżeli tak ma wyglądać szerzenie ideologi poprzez kryminał to jestem za.